Assasin's Creed Unity

Zacznijmy od wyznania: kocham serię Assassin’s Creed. Podróż w okres rewolucji amerykańskiej i następujące po niej karaibskie przygody były czymś świeżym. Oczywiście, po części trzeciej i postaci Connora można było mieć wiele do życzenia, ale już Black FlagUnity sprawia natomiast, że odżywają wspomnienia. Niestety, nie zawsze są one pozytywne. Wprowadziło markę na właściwe tory.

Nigdy nie miałem okazji odwiedzić współczesnego Paryża, ale ten z okresu rewolucji francuskiej - jako miasto “do zwiedzania”- nigdy nie wydawał mi się miejscem, w które powinna udać się seria. Amerykańskie przygody Asasynów pokazały, że otoczenie może być doskonałym polem do twórczej zabawy projektantów. Natomiast Francja w Unity wydaje się powrotem do stanu z trylogii Ezio.

By jednak oddać sprawiedliwość najnowszej części Assassin’s Creed, silnik AnvilNext potrafi zdziałać cuda na najnowszej generacji. Napotkane tłumy naprawdę robią wrażenie, nawet jeśli jest to głupie stado, które potrafi zareagować na zabójstwo, ale już stoi beznamiętne zajęte oskryptowaną akcją, podczas gdy zaraz nad nimi skacze zabójca. Jeden z kierunków, w którym powinna udać się seria, to właśnie lepsze reakcje tłumu na nasze poczynania. Nasze akrobacje to tymczasem inna sprawa. Do dotychczasowego sterowania i popularnego w serii swobodnego biegu dodano opcję bardziej kontrolowanego schodzenia z budynków. Daje to niebywały komfort, choć twórcy będą musieli pokusić się o kilka łatek, zanim zacznie to działać w należyty sposób - obecnie zdarza się, że postać w głupi sposób blokuje się na gzymsach, balkonach i innych przeszkodach.

Widoki potrafią zachwycić, choć łatwo nabawić się myśli, że gra jest tak naprawdę testem najnowszych platform. Czuć skupienie na detalach - wnętrza oczarowują szczegółami, a i samo miasto jest pełne uważnej pracy grafików. Na konsolach należy przygotować się na sporadyczne (częstsze w końcówce kampanii) spadki FPS-ów. Polecam zresztą porównać pierwsze gameplaye oraz faktyczne fragmenty rozgrywki, nagrane już na konsolach. Różnice są oczywiste i po części dziwi mnie, że Ubisoft jeszcze nie wyciągnął pełnej lekcji z Watch Dogs.