Assasin's Creed Revelations



Gra Assasin's Creed Revelations nie wprowadza do serii wielkiej rewolucji jeśli idzie o mechanikę. Zarówno w trybie dla pojedynczego gracza jak i w multi widać wielkie podobieństwa do poprzedniej części - Assassin's Creed Brotherhood. Nie ma się zresztą czemu dziwić, skoro gracze tak ciepło przyjęli zastosowane tam rozwiązania. To, co wyróżnia tę cześć, to fabuła, podzielona na trzy nierówne proporcjami części, poświecone Ezio Auditore da Firenze, Desmondowi Milesowi i Altairowi Ibn La'Ahad. Takie rozbicie sprawia, że nie siedzimy długo w jednych butach i odpoczywamy od zarządzania bractwem Asasynów w Istambule, o ile tylko staramy się podążać za głównym wątkiem fabularnym.

Na początek jedna uwaga: fabularnie wszystkie gry spod znaku Assassin's Creed stanowią jedną opowieść, więc zakładam, iż osoby czytające tę recenzję ukończyły części poprzednie. Jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji - proszę przeskoczyć za kolejny śródtytuł, bo za chwilę posypie się kilka spoilerów z fabuły wcześniejszych odsłon serii - to nieuniknione, bo zamierzam przybliżyć, w jaką stronę zmierza fabuła w grze Assassin's Creed Revelations. To o czym napiszę, to absolutne podstawy, związane z nawiązaniem fabuły w tej odsłonie serii.

Jak wiadomo, gra Assassin's Creed Brotherhood zostawiła Desmonda Milesa w dosyć paskudnej sytuacji. Aby utrzymać jego umysł w relatywnie dobrym stanie, zostaje on umieszczony w bardzo specyficznej części Animusa, odpowiedniku trybu bezpiecznego uruchamiania systemu. Musi sobie poradzić ze wspomnieniami przodków, uporządkować je i nie dopuścić, by projekcja tamtych osobowości przemieniła się w chorobę psychiczną. To trudne zadanie, w którym nikt z "personelu naziemnego" nie może mu pomóc. Pamiętajmy jednak, że gdzieś w Animusie istnieje wciąż kopia umysłu Obiektu 16...