Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Zmiana w ogólnym
odbiorze gry jest tak duża, że już po solidnie przepracowanych kilku
godzinach wydaje się, jakby stał za nią zupełnie nowy zespół deweloperów
– pamiętający oczywiście o definiującej cykl formule, ale niebojący się
wprowadzić do niej innych, dotychczas niewidzianych rozwiązań. Origins
rozkręca się stosunkowo powoli, początek jest wręcz sztampowy, ale kiedy
opowieść wreszcie nabiera odpowiedniego dla przygodowej gry akcji
tempa, trudno nie zachwycać się tym, z jaką lekkością cały temat został
potraktowany.
To najbardziej poukładana odsłona tej serii, niecierpiąca na żadną
bolączkę poprzednich części, przynajmniej w kontekście fabuły. Po
zakończeniu długiej przygody Bayeka miałem takie same odczucia jak po
zaliczeniu całej trylogii Ezia Auditore. Historia okazała się kompletna,
głównemu bohaterowi poświęcono odpowiednio dużo uwagi, a jego motywacje
nie wydały mi się tak płytkie, jak to drzewiej bywało. Assassin’s Creed
Origins płynnie przechodzi od wyświechtanego motywu „dopadnę morderców
swojego dziecka” do „będę walczyć o dobro moich ziomków”, i to w sposób
niebudzący zastrzeżeń. Kiedy porównamy to z hasłem „dobra, to jedziemy
odbić Londyn” z Assassin’s Creed: Syndicate, w mig pojmiemy, jak wiele
tak naprawdę się zmieniło.
Recenzja gry Assassin's Creed Origins – najlepsza gra w historii tej
serii? - ilustracja #1
Skoki wiary to jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów serii - nie
mogło ich zabraknąć.
Ogromnym plusem Origins jest też to, że autorzy postanowili pobawić się
konwencją i do wielu rzeczy, które w poprzednich odsłonach serii
traktowali śmiertelnie poważne, tutaj podeszli z wielkim dystansem. W
dialogach nigdy nie pada słowo „assassin” – jeśli mnie pamięć nie myli,
wyraz ten pojawia się tylko raz w całej grze, i to w formie
czasownikowej „assassinate”.
Do absolutnego minimum ograniczono elementy science fiction, czego
najlepszy przykład stanowi słynne Jabłko Edenu. Choć obecne w grze,
przez długi czas dla bohaterów jest jedynie fikuśną metalową kulką, za
pomocą której można okazjonalnie zmasakrować łeb przeciwnikowi.
Kompletnie zignorowano też wątek Pierwszej Cywilizacji – nawet jeśli
główni bohaterowie trafiają do lokacji, która kojarzy się z czymś
zupełnie nie-z-tego-świata, dla nich jest to jedynie przejaw boskiej
interwencji. Tak po prostu. W kontekście tego, czego dowiedzieliśmy się
wcześniej o Junonie, apokalipsie i innych hokus-pokus, ta rozbrajająca
naiwność Bayeka w odniesieniu do tych rzeczy jest naprawdę urocza.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można
nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii
Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie
brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części
popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je
tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie
skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie
wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z
nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż
zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie,
że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej
jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną
niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318