Assasin's Creed II



Są takie tytuły, które zapładniają wyobraźnię graczy na długo przed premierą. Jednym z nich jest z pewnością Assassin`s Creed 2, o którym również na gram.pl przeczytać mogliście już sporo. Skąd takie zainteresowanie produkcją Ubisoftu? Zaryzykujmy tezę, że stąd, iż pierwsza część nie do końca wypełniła pokładane w niej nadzieje. Owszem, w swoim czasie Assassin`s Creed okazał się pozycją interesującą, pod wieloma względami nawet przełomową (wspomnijmy choćby element tłumu ludzi na ekranie, wśród których można się było przepychać), ale... No właśnie. W pełni uprawione było narzekanie na dużą powtarzalność działań i pod wieloma względami niewykorzystany potencjał. Istotnie, Altair bezustannie podsłuchiwał, okradał, ratował mieszkańców, obserwował przeciwników i tak w kółko. Broniła się rzecz jasna znakomita fabuła, odwołująca się do historii zakonu templariuszy i tajnego bractwa asasynów. Gra jednak nawet u wielbicieli pozostawiła spory niedosyt.

Nic dziwnego, że włodarze z Ubisoft Montreal, przystępując do prac nad sequelem, rozpoczęli od obietnic. Solennie deklarowali jakie to wspaniałe nowości zamierzają wprowadzić w kontynuacji swojego hitu oraz jak wiele ich będzie. Obiecywali poszerzony zakresu ruchów bohatera, zupełnie nowe misje, a także uprawdopodobnienie istniejącego świata poprzez dodanie nowych czynności, które można będzie wykonywać. Nie zabrakło również entuzjastycznych zapowiedzi w odniesieniu do oprawy graficznej, fantastycznej animacji i filmików, które tym razem miały stać się siłą napędową produkcji. I wiecie co? W takich momentach recenzent zazwyczaj może po prostu zestawić obietnice producentów z ich realizacją w finalnym produkcie. W 9 na 10 przypadków takie zestawienie okaże się bolesne dla opisywanej produkcji, bo większość obietnic to marketingowy świergot, który ma za zadanie przyciągnąć większą rzeszę „naiwniaków”. Jeśli jednak spodziewacie się, że w przypadku Assassin`s Creed 2
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Zmiana w ogólnym odbiorze gry jest tak duża, że już po solidnie przepracowanych kilku godzinach wydaje się, jakby stał za nią zupełnie nowy zespół deweloperów – pamiętający oczywiście o definiującej cykl formule, ale niebojący się wprowadzić do niej innych, dotychczas niewidzianych rozwiązań. Origins rozkręca się stosunkowo powoli, początek jest wręcz sztampowy, ale kiedy opowieść wreszcie nabiera odpowiedniego dla przygodowej gry akcji tempa, trudno nie zachwycać się tym, z jaką lekkością cały temat został potraktowany. To najbardziej poukładana odsłona tej serii, niecierpiąca na żadną bolączkę poprzednich części, przynajmniej w kontekście fabuły. Po zakończeniu długiej przygody Bayeka miałem takie same odczucia jak po zaliczeniu całej trylogii Ezia Auditore. Historia okazała się kompletna, głównemu bohaterowi poświęcono odpowiednio dużo uwagi, a jego motywacje nie wydały mi się tak płytkie, jak to drzewiej bywało. Assassin’s Creed Origins płynnie przechodzi od wyświechtanego motywu „dopadnę morderców swojego dziecka” do „będę walczyć o dobro moich ziomków”, i to w sposób niebudzący zastrzeżeń. Kiedy porównamy to z hasłem „dobra, to jedziemy odbić Londyn” z Assassin’s Creed: Syndicate, w mig pojmiemy, jak wiele tak naprawdę się zmieniło. Recenzja gry Assassin's Creed Origins – najlepsza gra w historii tej serii? - ilustracja #1 Skoki wiary to jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów serii - nie mogło ich zabraknąć. Ogromnym plusem Origins jest też to, że autorzy postanowili pobawić się konwencją i do wielu rzeczy, które w poprzednich odsłonach serii traktowali śmiertelnie poważne, tutaj podeszli z wielkim dystansem. W dialogach nigdy nie pada słowo „assassin” – jeśli mnie pamięć nie myli, wyraz ten pojawia się tylko raz w całej grze, i to w formie czasownikowej „assassinate”. Do absolutnego minimum ograniczono elementy science fiction, czego najlepszy przykład stanowi słynne Jabłko Edenu. Choć obecne w grze, przez długi czas dla bohaterów jest jedynie fikuśną metalową kulką, za pomocą której można okazjonalnie zmasakrować łeb przeciwnikowi. Kompletnie zignorowano też wątek Pierwszej Cywilizacji – nawet jeśli główni bohaterowie trafiają do lokacji, która kojarzy się z czymś zupełnie nie-z-tego-świata, dla nich jest to jedynie przejaw boskiej interwencji. Tak po prostu. W kontekście tego, czego dowiedzieliśmy się wcześniej o Junonie, apokalipsie i innych hokus-pokus, ta rozbrajająca naiwność Bayeka w odniesieniu do tych rzeczy jest naprawdę urocza.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
oszukano
Czy starego konia można nauczyć nowych sztuczek? Gdyby uwzględnić dokonania twórców serii Assassin’s Creed z kilku ostatnich lat, odpowiedź na to pytanie brzmiałaby „nie”. Nie to, żeby Ubisoft nie próbował. Kolejne części popularnego cyklu poddawane były różnym modyfikacjom, ale dostrzegali je tylko ci fani, którzy regularnie śledzili opowieść o zakonie skrytobójców. Nie były to jednak zabiegi rewolucyjne, więc wrażenie wtórności nadal okazywało się bardzo mocne. Dopiero teraz, wraz z nadejściem Origins, da się ze stuprocentową pewnością rzec, iż zastosowana kuracja podziałała na tę markę odświeżająco. Tak skutecznie, że możemy dziś odważnie mówić o najlepszej odsłonie tej serii w całej jej historii, a już na pewno stojącej w jednym szeregu z darzoną niezwykłą estymą „dwójką” i nie mniej udaną „czwórką”.
Źródło: https://www.gry-online.pl/S020.asp?ID=12318
kogokolwiek, srodze się tym razem mylicie!